Strona głównaRecenzjeRecenzja MSI Nightblade MI3 - mini-komputer, który spełnia gamingowe marzenia?

Recenzja MSI Nightblade MI3 – mini-komputer, który spełnia gamingowe marzenia?

Gaming nie zna granic, a jego powagi nie wyznacza wielkość oraz ciężar sprzętu. W tym „biznesie” liczy się tylko dzikość, liczba fps-ów i styl w jakim celebrujemy nasze hobby. I pomyśleć, że to wszystko zawiera się w jednym, małym blaszaczku…       

We współczesnym gamingu nie ma miejsca na kiepskie zestawy komputerowe. Kiedy każdy z użytkowników może samodzielnie skompletować swoją maszynkę to wystarczy jeden poważny błąd producenta gotowego desktopa, by na zawsze przekreślić jego szanse na przetrwanie na rynku. Po prostu tak już jest i będzie, że w walce dobra ze złem wygrywa najwydajniejszy, a pokonani schodzą ze sceny szybciej, niż zdążą uruchomić system.

Dlatego bez przerwy zadajemy sobie pytanie, czy gotowce mają rację bytu w środowisku wysokich wymagań gier i graczy. Wszystko zależy od tego, co popularne marki zaproponują oprócz samych podzespołów. Wygląd, rozmiar i kultura pracy komputera odgrywają przy zakupie dość poważną rolę i jednocześnie są jedynymi argumentami przemawiającymi za zestawami „all-in-one”. Mając to na uwadze przeegzaminowaliśmy jeden z ciekawszych modeli MSI Nightblade MI3. To kolejna wersja mini-PC w autorskim wydaniu. O tym, czy udało mu się pomyślnie zaliczyć semestr oraz zostać zapamiętanym jako pilny i pojętny blaszak, przeczytacie w dalszej części recenzji podzielonej na właściwe przedmioty testu.        

[nextpage title=”Wygląd”]

W świecie opanowanym przez ogromne jednostki komputerowe małe konstrukcje stają się jeszcze bardziej wyraziste i pożądane przez amatorów cyfrowych doznań. Smukła aparycja może pociągać graczy, ale też jest dobrym rozwiązaniem w przypadku, gdy poszukujemy filigranowego potworka, który zajmuje mało miejsca i jest łatwy w transportowaniu. Taki jest właśnie Nightblade MI3… niepozorna skrzyneczka o charakterystycznym stylu. Mierzy zaledwie 128 x 342 x 268 mm. Przykładając ją do pełnowymiarowego sprzętu poraziła mnie różnica proporcji, która w tym przypadku wyniosła na oko 3:1. Mniejszy rozmiar przekłada się także na dwukrotnie niższą masę – nieco ponad 6 kilogramów.

Aczkolwiek format obudowy to nie jedyna cecha charakterystyczna dla mini komputerka. Odkładając na bok aspekty techniczne wzrok przykuwa jego nowoczesny design. Przednia część obudowy jest dość interesująco zaprojektowana. Geometrycznie izometryczna z delikatnie strzelistą strukturą. Wyróżnia ją logo ze smokiem, dwa panele RGB i wyloty powietrza zaakcentowane czerwona siatką. Nie wiem dlaczego, ale miałem wrażenie jakby Nightblade uciekał w stylistykę Porshe Design, co oczywiście bardzo dobrze świadczy o projektantach MSI. W tym miejscu warto jeszcze wspomnieć o dwóch zaślepkach (możliwy montaż napędu na płyty) i prawym bocznym panelu, gdzie znajdziemy przycisk zasilający oraz złącza USB 3.0 typ C, USB 2.0 i osobne gniazdo na mikrofon i słuchawki.

  

Spoglądając na boczne ścianki raczej podziwiałem je bez zachwytu. Lewa strona osłania podzespoły przed niebezpieczeństwem z zewnątrz, prawa zaś trochę podziurkowana dla ułatwienia przepływu powietrza z karty graficznej zamontowanej do góry nogami w pionie.

Na tyłach, jak to w kompach, o wiele więcej się dzieje. Mamy tutaj komplet przydatnych złączy wyprowadzonych z płyty głównej i karty graficznej. Wśród nich:

  • 1x DisplayPort
  • 2x HDMI
  • 1x DVI-D
  • 1x RJ45
  • 2x USB 3.1 Typ A
  • 4x USB 2.0
  • 5 gniazd audio
  • 1x SPDIF

Dreszczyk emocji zarezerwowany jest dla osób, które zdecydują się zajrzeć do środka obudowy. Dwie śrubki, chwila szarpania z boczną płytą i jesteśmy w kabinie. A tam czeka na nas prawdziwa niespodzianka. Zapomnijcie o standardowej organizacji przestrzeni. W tym przypadku MSI mając do zaplanowania tak mało miejsca musiało wykazać się sporym sprytem. Najbardziej wysunięta jest karta graficzna Nvidii ułożona wertykalnie przy użyciu dodatkowego mostka.

Pod nią jest jeszcze większa rewelacja – specjalnie zaprojektowany układ chłodzenia CPU. Aluminiowy radiator jest przykręcony do tylnej części obudowy w obszarze wylotu powietrza. Od niego wyprowadzone są dwie długie miedziane rurki cieplne bezpośrednio stykające się z bazą procesora. Zastosowanie autorskiego układu chłodzenia jest zrozumiałe, bowiem na klasyczne wieżyczki, czy też niskoprofilowane zestawy nie ma tutaj miejsca.

Podobny los spotkał zasilacz. Mały metraż obudowy wymusił na producencie montaż PSU o niskim profilu konstrukcji. Niepokoi trochę krzątanina przewodów zalegających tuż obok niego, jednak biorąc pod uwagę pojemność 10 litrów, to inżynierowie i tak wykazali się niezwykłą pomysłowością.

Ponieważ cel uświęcał środki wymagana była niestandardowa płyta główna. I faktycznie taka jest… Ku mojemu zaskoczeniu sloty na pamięć RAM zostały wlutowane z dwóch stron płyty. Gniazdo na dysk formatu M.2 znajdziemy na tyłach, a półki dla dysków 2,5” i 3,5” zaprojektowano w pionie i w poziomie. Mimo zakręconego designu na oko wygląda to bardzo praktycznie i przemyślanie.

[nextpage title=”Oprogramowanie i podświetlenie”]

Gotowe zestawy komputerowe mają jedną zasadniczą przewagę nad składakami, a jest nią dedykowane oprogramowanie, które zawiera wiele przydatnych opcji. Przykładowo w pakiecie z MSI Nightblade otrzymujemy preinstalowaną aplikację MSI Gaming Center oraz nakładkę do zmiany profilu dźwięków Nahimic.

Po uruchomieniu MSI Gaming Center powinny zainteresować Was najbardziej 2 okna – System Tuner (do regulacji taktowania procesora i jednoczesnej zmiany obrotów wentylatora) i EZ Profile (umożliwia zmianę profilu kolorów dla ekranu, a także aktywujemy tam efekt wirtualizacji przestrzennej dźwięku).

Dodatkowo producent udostępnia program MSI Mystic Light do personalizacji podświetlenia panelu na obudowie i opcjonalnie innych akcesoriów obsługujących ten system. Do wyboru mamy kilka trybów animacji światła, w tym dopasowany do odtwarzanych dźwięków w grach i multimediach. Ustawimy tu również prędkość światła, jego jasność, paletę kolorów, czy tez kierunek animacji.

[nextpage title=”Specyfikacja”]

Prawdą jest, że od samego patrzenia można zakochać się w sprzęcie, ale w relacjach między człowiekiem a komputerem ważne jest mówienie sobie o wszystkim, aby po czasie nie doszło do spięć na tle wydajności. Dlatego odłóżmy na bok miłostki do wyglądu zewnętrznego i upewnijmy się, czy nasze uczucia do gamingu nie zostaną zabite przez źle dobrane podzespoły. MSI Nightblade MI3 w recenzowanej konfiguracji przedstawia się następująco…  

  • Procesor: Core i5-8400 6 rdzeni, 6 wątków, 2,8 GHz 4 GHz UHD Intel 630
    Płyta główna: MSI MS-B9181, chipset Intel H310
    Karta graficzna: MSI GTX 1060 6GB GDDR5
    RAM: 8 GB DDR4 2400 MHz SO-DIMM
    Dyski: Intel SSD 600p 128 GB, Seagate BarraCuda 2 TB, 7200 obr/min
    Karty sieciowe: Intel Dual Band Wireless-AC 946, GigaBit LAN (Intel WGI219V)
    Zasilacz: MSI 350 W 80+ Bronze 
    System: Windows 10 Home

Mini-jednostkę wyposażono w procesor 8. generacji Intel Core i5-8400. Jest to wariant 6-rdzeniowy z 6 wątkami logicznymi. W bazowych nastawach wykonuje obliczenia z częstotliwością taktowania 2,8 GHz, lecz nie ucieka się od cięższej pracy ułatwiając ją sobie w trybie turbo przy 4,0 GHz. Gdy nie ma potrzeby generowania wymagającej animacji możemy skorzystać z jego pokładowego GPU UHD Intel 630.

Dość kurczowo związany jest z płytą główną w autorskim wydaniu MSI – MS-B9181. Wiemy o niej tyle, ile sam producent chciał, żebyśmy wiedzieli. Korzysta z chipsetu H310, ponadto obsłuży maksymalnie dwa dyski M.2 i 2 kości pamięci w wariancie SO-DIMM (czyli w wersji dla laptopów) o maksymalnej pojemności do 32 GB.  Szkoda, że nie dane nam było zobaczyć takiej liczby RAM-u w bankach. Tutaj było to tylko 8 GB w jednej kostce DDR4 2400 MHz z referencyjnym opóźnieniem CL17.

Co do gniazda PCI-e wypełnia je zawodnik o dość dobrej opinii nadanej przez wielu graczy. Za renderowanie grafiki odpowiedzialna jest karta GTX 1060 w wersji 6 GB GDDR5. Sugerując się wyglądem jej chłodzenia i taktowaniem GPU (1544-1759 MHz) można potwierdzić niemal w 100%, że jest to model MSI OC V1. Warta odnotowania jest także szerokość szyny 192-bitowej oraz liczba jednostek CUDA, która wynosi tu 1280.

Prawdopodobnie nie istnieje gotowiec bez wad. Nawet jeśli nie możemy znaleźć ich w podstawowych podzespołach to wystarczy pogrzebać nieco głębiej. Nie inaczej jest z MSI Nightblade MI3. Najsłabszym punktem mini-komputera jest zasilacz, a raczej jego ograniczona moc. Co prawda, ma odpowiednie kwalifikacje (80+ Bronze), ale oferuje jedynie 350 W. To oznacza, że jest skrojony idealnie do tej właśnie specyfikacji i kiepsko zniesie dalszą modyfikację. Oczywiście, nie będzie problemu po dołożeniu jednej kości pamięci i kolejnego dysku oraz zamiany GTX 1060 na GTX 1070, ale gdy rozmarzymy się na temat wydajniejszej karty graficznej, np. GTX 1080, to na bank zabraknie nam Watów. Wówczas upgrade komputera będzie wymagać również wymiany zasilacza.    

Na koniec słów kilka o równie istotnym magazynie na dane. Na wolne miejsce nie mogliśmy narzekać, bowiem pod ręką były dwa dyski. Na instalację systemu przeznaczono z oczywistych powodów 128 GB dysk Intel SSD 600p w formacie M.2 2280 z interfejsem PCI-e x4 NVMe. Wieść niesie, że odczytuje dane z prędkością 770 MB/s i zapisuje je nie przekraczając 450 MB/s.

Większe partycje w systemie były utworzone z dysku 3,5” Seagate BarraCuda o pojemności 2 TB. To chyba aż nadto, żeby pomieścić jednocześnie kilka grubych gierek. Jego szybkość pracy niestety będzie ograniczał interfejs SATA III. Mimo prędkich talerzy rozkręcających się do 7200 obr/min nie pobije rekordu prędkości odczytu (600 MBps/s) i zapisu danych (210 MBps/s).

[nextpage title=”Benchmarki”]

Wreszcie dotarliśmy do punktu, który determinuje sprzęt do wykonywania ekstremalnych zadań. Program zajęć dla Nightblade’a uwzględniał kilka aplikacji testujących wydajność poszczególnych podzespołów oraz ich kooperację w trakcie renderowania animacji. Na podstawie wyników badań uzyskamy wstępną odpowiedź na temat możliwości oraz ograniczeń naszego blaszaka.  

Egzamin z wydajności rozpoczęliśmy od podstaw, czyli 4 benchów dostępnych w 3D Mark. Sprawdziliśmy umiejętności sprzętu w ramach szybkiej adaptacji do środowiska DirectX.

App Start-up Score – 8885
Video Conferencing Score – 7098
Web Browsing Score – 8476
Spreadsheets Score – 8386
Writing Score – 6118
Photo Editing Score – 7811
Rendering and Visualization Score – 7964
Video Editing Score – 5001

Essentials Score – 8115
Productivity Score – 7162
Digital Content Creation Score – 6775

W PC Mark 10 procedura testów została rozdzielona na różne czynności. Przepytaliśmy Nightblade’a ze znajomości m.in. arkuszy kalkulacyjnych, wideo edycji, przeglądarek internetowych, renderingu grafiki. Uzyskane 5254 punkty pozwoliły wyprzedzić recenzowany przez nas Lenovo Y720 Tower, mimo zastosowania tańszego procesora (i5-8400 vs Ryzen 7 1800X).  

 

   

Z różnymi nastrojami zakończyliśmy testy w trzech animacjach zaprojektowanych przez Unigine. Świat przedstawiony w Heaven i Valley przez większą część czasu z przyjemnością oglądaliśmy w ponad 65 kl/s. Natomiast ustawienia ekstremalne w Superposition okazały się za wysoką poprzeczką. Materiał był wyświetlany tak powoli, że każde zaobserwowane 20 kl/s wywoływało chwilowy uśmiech. O płynności nie było mowy, bowiem średnia liczba fps-ów wyniosła około 16 kl/s. 

 

Po raz pierwszy postanowiliśmy przekonać się jak bardzo wymagająca jest nowa aplikacja testująca Basemark. Pozwala porównać moc komputera w dwóch API Vulcan i OpenGL w towarzystwie wysokiej rozdzielczości 4K. W tym przypadku różnica jest naprawdę niewielka. Mowa tu o 1-2 kl/s w odczycie średniej liczby fps-ów na korzyść OpenGL.

 

Wygrzany do czerwoności procesor postanowiliśmy jeszcze zdenerwować specjalnym zestawem Cinebench. To właśnie tutaj i5-8400 miał odegrać swoją rolę pierwszoplanową w teście wielowątkowym, dla jednego rdzenia i zintegrowanej grafiki.

 

Nie omieszkaliśmy wypieścić również zamontowanych dysków. Ciepło poczuły w momencie odpalenia ATTO Disk i AS SSD, które każde z osobna miały wbudowany profil dla testów prędkości odczytu i zapisu danych.

Już po kilku minutach było wiadome, że Intel nieco zawyżył transfery dla swojego SSD. Na upartego zgadzała się u nas tylko prędkość odczytu – 720-770 MB/s. Dużo słabiej poradził sobie z zapisem. Niezależnie od wielkości plików 350 MB /s to był szczyt jego możliwości.

Bardzo pozytywnie zaskoczyła nas BarraCuda. W toni małych i dużych plików dysk odczytywał i zapisywał je niemal na poziomie 200 MB/s. W kontekście kopiowania danych to tylko dwukrotnie mniej od „superszybkiego” SSD. Toteż w dobrym tempie obsłuży aplikacje i gierki.   

[nextpage title=”Testy w grach”]

To, co odróżnia zwykłe blaszaki od gamingowych zestawów, to nie podświetlenie, ani też naklejki i inne zdobienia obudowy. Klasę sprzętu wyznacza tu nic innego jak liczba fps-ów. Decydują o płynności rozgrywki tożsamej dla naszego zadowolenia. Dlatego w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o opłacalność zakupu Nightblade MI3 udaliśmy się do growych wyroczni. 7 gier z różnych gatunków pomogło nam ustalić, czy nasz bohater recenzji zapisze się w panteonie gamingowych maszyn.

Liczba generowanych w czasie rzeczywistym klatek przestała być tajemnicą po zainstalowaniu FRAPS-a. Procedura testowała polegała na zmierzeniu płynności gier w ramach typowej rozgrywki, dzięki czemu mogliśmy sprawdzić poziom wydajności w przekroju ogólnym, nie uciekając się do pojedynczych scen. Walka o fps-y właśnie się zaczęła…

 

Terroryści zastawili pułapkę na i5-8400 w celu odebrania życia wielu fps-om, ale procesor z pomocą drużyny przeciwnej odbił zakładników generując średnio ponad 200 kl/s. I trzeba zaznaczyć, że częściej odnotowywaliśmy przyrost klatek aniżeli ich spadki.

 

Piekielna atmosfera Dooma nie pochłonęła podzespołów. Stałej płynności nie obniżały ani zastępy demonów, ani też wybuchające wokół pociski. Gra nie tyle działała szybko, co błyskawicznie w ponad 110 kl/s zmuszając do szybszego podejmowania decyzji.   

 

Elex był pierwszym z poważniejszych wyzwań dla Nightblade’a. Maksymalne ustawienia graficzne w połączeniu z aktywnym SMAA nie wywołało jednak czkawki. Piękne widoki z planety Magalan oglądaliśmy w pełnych 60 kl/s. Aczkolwiek w Elexie tli się duch kiepskiej optymalizacji znany z serii Gothic, więc nie zawsze ustrzeżemy się przed spadkiem płynności poniżej 40 kl/s.

 

Zmęczeni wielkimi podróżami postanowiliśmy wpaść na kolację do rodzinki Bakerów. I podobnie jak oni, nasz sprzęcik miał straszny apetyt, z tymże na fps-y. W pełnym rynsztunku i z wieloma aktywnymi profilami ustawień GTX 1060 pożerał średnio 59 kl/s.

 

Chwile grozy przeżywaliśmy po odpaleniu Rome II. To jedyna gra, która postawiła przed procesorem i kartą graficzną spore warunki. Do kapitulacji armii podzespołów nie doszło, ale nie można mówić o pewnym zwycięstwie. Na mapie starożytnego świata przesuwaliśmy kursorem myszy niezwykle szybko, ale już w trakcie prowadzenia bitew zjazdy do 25-30 kl/s były wpisane w krwawą rozgrywkę.  

 

Specyfikacja Nightblade’a wystarczyła, by zaprowadzić porządek w okolicach Mordoru. Orkowie i inne paskudy uciekali na widok Taliona z prędkością nie mniejszą, niż 55 kl/s, choć dużo częściej podejmowali się walki w dynamicznie generowanych lokacjach nawet do 100 kl/s. 

 

Na koniec zostawiliśmy sobie najlepsze, czyli zawadiacką Larę Croft. Dało się zauważyć sporadyczne spadki płynności, szczególnie w miejscach z kilkoma źródłami oświetlenia. Na szczęście ta przypadłość nie wpłynęła za bardzo na ogólną wydajność w grze. Ostatecznie była ona jak najbardziej grywalna w ponad 60 kl/s.   

[nextpage title=”Kultura pracy”]

Z dużym niepokojem zbliżaliśmy „termometr” do najważniejszych podzespołów, a w tym do procesora, karty graficznej i dysków. Nasze obawy wynikały z rozmiaru obudowy i wąskich korytarzy, którymi rozgrzane powietrze mogłoby uchodzić na zewnątrz. Jak wiemy kilka stopni za dużo może wywołać niechciany efekt throttlingu, dlatego z uwagą śledziliśmy zachowanie zarówno gier jak i taktowania CPU i GPU.

O dziwo, jakichkolwiek huśtawek nastrojów nie zauważyliśmy. Było gorąco, ale nie na tyle, byśmy musieli wyciągać gaśnicę. Nawet po kilkugodzinnych testach nie zanosiło się na epidemię gorączki. Po prostu w pewnym momencie rdzenie osiągały swój limit temperatury i trzeba przyznać, że dość bezpieczny dla całego zestawu.

     

MSI odwaliło niezła robotę z ochładzaniem i5-8400. Faktycznie, temperatura pracy jest trochę wyższa, niż ma to miejsce w pełnowymiarowych blaszakach z wieżyczkowym chłodzeniem. Pamiętajmy jednak, że konstrukcja układu chłodzenia jest tutaj zupełnie inna. Brak dużego wentylatora rekompensuje długa ścieżka rurek cieplnych z pokaźnym radiatorem. I mimo nieszablonowego podejścia do regulacji temperatury, producent wyszedł z opałów obronną ręką. Pod obciążeniem zanotowaliśmy maksymalnie 73 stopnie, co jest dość optymalną wartością dla 8. generacji procesorów Intel. Nie zdziwiłbym się, gdyby temperatura spadła o 5-8 stopni, gdyby nałożyć świeżą pastę termoprzewodzącą.

Karta graficzna praktycznie odzwierciedla piekiełko odczuwane przez CPU. Tak, jakby miały ustaloną granicę grzania się pod obciążeniem i w spoczynku. Przysunięcie karty do podziurkowanej bocznej ścianki było chyba trafionym pomysłem. Tak samo, jak wykorzystanie modelu GPU z dwoma wiatrakami. Uzyskane w trakcie grania 73 stopnie Celsjusza były po prostu nie do podbicia.

   

Trudy pracy równie dobrze znosiły obydwa dyski. SSD w wykonaniu Intela pracował bez zastrzeżeń. Biorąc pod uwagę warunki, w jakich codziennie musiał wykonywać polecenia odczytu i zapisu danych (zamontowany na tyłach płyty głównej, gdzie brak wentylacji) zanotowane 53 stopnie są godne podziwu. 2-terabajtowa BarraCuda także uszła bez szwanku na zdrowiu. Talerzowiec prawie nie odczuwał różnicy transferując dane lub wylegując się w trybie spoczynku. Jego metalowe elementy wygrzewały się w maksymalnie 46 stopniach.

Ostatni punkt w procedurze testów ma niebagatelny wpływ na wygodę grania. Rzecz jasna, chodzi o głośność pracy. Już nie raz stykaliśmy się z zestawami, których wysoką wydajność psuł odstręczający hałas chłodzenia. I mówimy tu o Towerach oferujących ogromną ilość wolnego miejsca z dobrym przepływem powietrza. Logika podpowiada więc, że recenzowany maluch, świetnie radzący sobie do tej pory, polegnie na ostatniej prostej. A jednak mamy kolejną niespodziankę…

Byłem w niemałym szoku podczas grania, bowiem komputer zachowywał gamingową powagę bez wyraźnego podnoszenia głosu. W sytuacji, kiedy mówimy o tak małej konstrukcji, maksymalne 46 dB jest swoistą wisienką na blaszaku. Wystarczy lekko zwiększyć wolumen głośności w systemie audio, aby kompletnie odciąć się od komputerowej arii. Za to należy się naprawdę duży plus dla małego sprzętu.

[nextpage title=”Podsumowanie”]

MSI Nightblade MI3 to bez wątpienia najlepszy gotowiec, jaki miałem okazję przetestować. Niezwykle urzeka jego rozmiar i design a’la Porshe, który świetnie wpasowuje się w plan biurka. I mimo, że jest małym ciałem to jednak wielki możliwościami. Proponowana konfiguracja ma gamingowy potencjał i bez strachu można odpalać na niej najnowsze gry, choć w przyszłości może ograniczać nas pojemność pamięci. W tym przypadku warto zainteresować się modelem uzbrojonym w 16 GB RAM-u.

To, co najbardziej mnie zaskoczyło w mini-blaszaku to rewelacyjna – w odniesieniu do niewielkiej powierzchni – kultura pracy wszystkich podzespołów. Jak się okazało, bliski kontakt najważniejszych części i wąski korytarz przepływu powietrza nie przeszkodziły w efektywnej regulacji temperatury. Wskaźników w trakcie obciążenia MSI nie warto porównywać do odnotowanych w typowych konstrukcjach, jednak widok maksymalnych 73 stopni dla CPU i GPU budzi podziw. Podobnie zresztą głośność pracy całego zestawu. Spodziewałem się poziomu hałasu identycznego względem małego odkurzacza. Ponownie producent oszukał przeznaczenie traktując moje uszy w bardzo dżentelmeński sposób.

Mam wrażenie, że wszystko zostało dokładnie zaplanowane od podstaw. Niemal wykorzystano każda wolną przestrzeń, nadto kreatywnie, by nic się nie grzało i grało jak należy. Nawet ograniczona moc zasilacza nie wywołuje negatywnych emocji. 350 W w zupełności wystarcza nie tylko na aktualną konfigurację, ale również na dalszą modernizację komputera. Chcemy dołożyć nowy dysk SSD? Nie ma problemu… A może kostkę pamięci i nieco lepszą kartę graficzną? Także nie ma przeciwskazań. Trzeba tylko pamiętać o tym, by nie przeforsować zasilacza. Można go ewentualnie wymienić na wydajniejszy i spróbować z innymi podzespołami.

Jedyne, do czego można się przyczepić to wyłącznie cena Nightblade MI3 – 4799 zł. Chcąc złożyć komputer o zbliżonej specyfikacji wydalibyśmy około 3900 zł. Aczkolwiek musimy mieć na uwadze najważniejszą cechę recenzowanego mini-PC, którą jest bardzo mały rozmiar. Zdjęcia może nie oddają do końca rzeczywistości, ale sprzęt jest naprawdę niewielki. To tak, jakby odciąć od Towera trzecią część jego ciałka i wpakować do niego wydajne podzespoły. Dlatego uważam, że koszt zakupu MSI jest może wysoki, ale nie przesadzony. Jeśli zależy Wam na małej jednostce o oryginalnym wykończeniu i przyzwoitych predyspozycjach do grania, to ciężko będzie znaleźć coś równie fajnego jak MSI Nightblade MI3. To mały bohater, który zasługuje na osobną stronę w opowieści o najlepszych gamingowych desktopach.

OSTATECZNA OCENA: 8/10 

[pm]
+ solidna jakość wykonania
+ interesujący design
+ świetnie zagospodarowane wnętrze
+ mały rozmiar obudowy
+ dobre osiągi
+ podświetlenie RGB
+ dobra temperatura pod obciążeniem
+ akceptowalna głośność pracy
+ autorskie oprogramowanie
– wysoka cena
– ograniczona moc zasilacza
– brak możliwości pełnej modernizacji sprzętu[/pm]

[foogallery id=”8588″]

Źródło:

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Grzegorz Rosa
Grzegorz Rosa
Redaktor, szef działów gry i audio

ZOSTAW ODPOWIEDŹ