Strona głównaRecenzjeGryThe Grand Tour Game czyli wielki (?) powrót Clarksona i spółki -...

The Grand Tour Game czyli wielki (?) powrót Clarksona i spółki – recenzja

Kiedy w 2015 roku program Top Gear stracił jednego ze swoich prowadzących, a w ślad za którym poszli koledzy, było niemal pewnym, że słupki oglądalności BBC polecą na łeb. Nikt nie miał też wątpliwości, że cała trójka błyskawicznie znajdzie nowego pracodawcę. Niedługo potem gwiazdami angielskiej stacji zainteresował się Amazon, a kwestią czasu było stworzenie gry z nimi w roli głównej.

Amazon to firma, która doskonale zdaje sobie sprawę z potęgi przemysłu gamingowego, tego jak ważne są działania w internecie oraz jakie znaczenie mają serwisy streamingowe. W końcu nie bez powodu w 2014 roku za grube pieniądze nabyli platformę Twitch, która aktualnie jest czołową usługą tego typu na świecie. Ktoś w siedzibie Amazona musiał w końcu podjąć decyzję, że mając u siebie takie gwiazdy jak trójka prowadzących Top Gear, karygodnym zaniedbaniem byłoby nie stworzyć z nimi gry w roli głównej. I tak powstał… The Grand Tour.

Mix programu i gry

TGT to oczywiście gra traktująca o motoryzacji, ale nie do końca można ją nazwać grą wyścigową. Ściganie się stanowi co prawda jej sporą część, ale nie jest jedynym elementem. Ale zacznijmy od początku. TGT przedstawia dość oryginalne podejście do tworzenia i wydawania gier samochodowych, ponieważ nie pojawiła się na rynku jako produkt pełny od A do Z. Zamiast tego otrzymaliśmy coś w rodzaju gry-usługi, która otrzymuje aktualizacje wraz z każdym kolejnym wyświetlonym odcinkiem amazonowego programu z naszymi ulubieńcami, czyli co tydzień. Każda aktualizacja to możliwość obejrzenia odcinka jeszcze raz, przetykanego wyzwaniami dla graczy, związanymi z “przygodami” przeżywanymi w danym odcinku przez prowadzących. Jeśli James May i spółka rywalizują na jakimś torze – gracz rozgrywa ten wyścig na swojej platformie do grania. Jeśli zadaniem prowadzących jest wykręcenie najlepszego czasu – robi to gracz. I tak dalej. Szkoda tylko, że w ramach jednego odcinka niektóre wyzwania potrafią się powtórzyć 2-3 razy.

[nextpage title=”Triumfalny powrót split-screen”]

Wcześniej napisałem, że TGT nie do końca można nazwać grą wyścigową, a to z tego względu, że nie wszystkie wyzwania są oparte o ściganie się. Czasem trzeba zrobić najwięcej hałasu swoją bryką, niekiedy znaleźć coś na mapie, innym razem – pomóc koledze (tak, nawet panowie z Top Gear czasem sobie pomagają). I w każdym z tych wyzwań bierze udział gracz. W najnowszym odcinku trzeba było nawet znaleźć ukryty na ekranie element i zrobić mu zdjęcie. Ale wszystko to idealnie zgrywa się z wydarzeniami z aktualnie “ogrywanego” odcinka TGT. Oprócz wyzwań dla pojedynczego gracza możemy też rywalizować ze znajomymi. I tu ciekawostka – gra nie tylko ma opcję multiplayera po sieci, ale też dawno zapomniany przez deweloperów tryb split screen. Tutaj gra ma ode mnie dużego plusa.

Wróćmy jednak do tego, co najważniejsze, czyli jazdy. A ta jest bardzo przyjemna i, choć to może zabrzmieć dziwnie, nieco przypominała ściganie się za czasów pierwszego Need for Speed. Ale to absolutnie nie jest zarzut. Prowadzenie samochodu ma w tej grze po prostu taki staroszkolny feeling, “nie za łatwy, nie za trudny”. Nie jest to taka jazda jak w recenzowanej przeze mnie jakiś czas temu Forza Horizon 4, ale też daje mnóstwo satysfakcji. Może odrobinę brakowało mi większych różnic pomiędzy poszczególnymi samochodami – chyba, że gra posadziła nas za kierownicą Fiata Pandy.

Jeśli zadania zgodne są z treścią danego odcinka, to takie same muszą być lokacje. Tak więc będziemy mieli okazję przejechać się po nowym “torze testowym”, pozwiedzać ulice Detroit, jak również powalczyć z czasem i kolegami na bezdrożach Kolumbii. Otoczenie może nie porywa aż tak jak w FH 4, ale jest wykonane bardzo ładnie i właściwie nie można mu wiele zarzucić. Podobnie jest z modelami pojazdów, które wyjątkowo przyjemnie dla oka wyglądają w trakcie najazdów kamery, gdy z fragmentu wideo przełączamy się na właściwą rozgrywkę. To całkiem fajnie zrealizowany element, który pomaga się wczuć w atmosferę odcinka, powodując, że stanowi on jedną całość z elementami gry. Całości przygrywa nienachalna, właściwie ledwo zauważalna muzyka.

[nextpage title=”Za mało, za krótko, za szybko!”]

Jak więc widzicie, grę uważam za wykonaną może nie rewelacyjnie, ale na pewno solidnie. To, co mi się w niej nie spodobało, to przede wszystkim skromna zawartość. Rozumiem ideę gry-usługi, ale skoro aktualnie Amazon emituje już trzeci sezon TGT, to dlaczego z poprzednich dwóch sezonów jest dostępne zaledwie po jednym odcinku? Sezon 3. jest aktualizowany na bieżąco, a gracz nie traci dostępu do poprzednich jego epizodów, szkoda więc, że autorzy nie zastosowali podobnego zabiegu w przypadku poprzednich dwóch. Tym bardziej, że przejście jednego odcinka to nieco ponad godzina zabawy, z której samo granie jako taka to jakieś 20 minut. Poza tym nie wiadomo, czy po 3. sezonie Amazon przedłuży z prowadzącymi umowy na kolejne. Jeśli i wtedy autorzy gry zostawią graczom zaledwie jeden odcinek z całego sezonu, będzie to niesamowicie mało. Dostęp do gry kosztuje co prawda 60 złotych (w sklepie Microsoftu), więc nie są to jakieś ogromne pieniądze, ale tych kilka odcinków to prawie jak wersja demo. Wiem, że z czasem będzie ich więcej (jeden sezon to, o ile mnie pamięć nie myli, 12-13 odcinków), ale to nadal 12-13 godzin zawartości i jakieś 4 godziny gry.

Trudno mi więc ocenić The Grand Tour Game na więcej niż 6,5 punktu. Gra jest wykonana porządnie, ale nie powala i nie zamiata graczem podłogi. Daje sporo frajdy, ale trwa ona bardzo krótko. Jako “okoliczność łagodzącą” można dodać tryby gry wieloosobowej, w tym split screen, doskonale więc sprawdzi się na posiadówy ze znajomymi. Jest jak ulubiony posiłek w fast foodzie – spełnia chwilową potrzebę, oferując przy tym trochę przyjemności, po której jednak szybko ucieka wspomnienie. Może jeśli na koniec 3. sezonu autorzy udostępnią wszystkie odcinki, będę mógł ocenić ten tytuł nieco wyżej.

Recenzja powstała w oparciu o wersję na konsolę Xbox One X.

Ocena: 6/10

Zalety

  • ciekawy pomysł
  • przyjemna oprawa audio-wideo
  • frajda z jazdy jak w starych wyścigach
  • w końcu jakaś gra z trójką z Top Gear

Wady

  • niewiele zawartości, a „gry w grze” jeszcze mniej
  • powtarzające się wyzwania

[foogallery id=”618626″]

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Zbigniew Pławecki
Zbigniew Pławecki
Redaktor, specjalista ds. esportu

ZOSTAW ODPOWIEDŹ