Strona głównaRecenzjeRecenzja laptopa Lenovo Legion Y920

Recenzja laptopa Lenovo Legion Y920

Podobno przyjemność z grania jest mierzona w klatkach na sekundę. Jeśli ich cena nie gra roli, to Y920 będzie urządzeniem, przy którym można zapomnieć o rzeczywistości. 

Zastanawiając się nad zakupem komputera do gier nie trzeba ograniczać się wyłącznie do wielkoformatowych jednostek. Bieżące konfiguracje laptopów są na tyle wydajne, że bez uszczerbku na naszych potrzebach ogramy praktycznie każdy wymagający tytuł PC. W końcu, nie bez przyczyny przywłaszczyły sobie miano sprzętu gamingowego, bowiem uzbrojone są w podzespoły idące w ślady swoich desktopowych odpowiedników. Podobne są do siebie nie tylko z nazwy, ale też oferowanej mocy.

Widząc wykresy najeżone fps-ami oraz dowody świadczące o ponadprzeciętnych zdolnościach zaczynamy odrzucać myśli negujące mobilne urządzenia, które mogą zastąpić klasycznego peceta. Wystarczy tylko zestawić obok siebie najważniejsze elementy i nagle okazuje się, że laptop w wielu aspektach jest o wiele praktyczniejszy przez wzgląd na komplementarność i mobilność. Problemem przestaje być nawet wielkość wbudowanego ekranu. Jednakże „pełniejszy” widok uderza w masę sprzętu, co jakoby stoi w opozycji do niestacjonarnego gamingu. Idealnym tego przykładem jest najdroższy wariant Lenovo Legion Y920 z 17,3” ekranem. W katalogu producenta uchodzi za prawdziwą bestię. Przydomek zawdzięcza zarówno swojej specyfikacji, cenie jak i rozmiarom.

Szczególnie przez te dwie ostatnie przywary część użytkowników może lękać się drogiej inwestycji. Czy naprawdę laptop jest aż tak straszny? O modelu Y920 powstało już kilka legend o przeciwstawnych ocenach. Jedne przestrzegały wobec bratania się z wygrzanym dzikusem, inne zaś zachęcały odkrywców kusząc technologicznymi właściwościami. My postanowiliśmy sprawdzić, ile we wszystkich opowieściach kryje się prawdy, a ile blagi. Może i powstanie z tego kolejna historia, ale przesycona faktami o wyglądzie, wydajności i kulturze pracy.            

[nextpage title=”Specyfikacja”]

Nie trzeba chyba nikogo przekonywać do tego, że to najlepszy model laptopa ze stajni Lenovo, a przynajmniej w kwestii zastosowanych podzespołów. W porównaniu do Y520 i Y720, w Y920 możemy liczyć na znacznie więcej klatek i lepszą płynność w wymagających grach. Konfiguracja, którą mieliśmy okazję sprawdzić, wygląda naprawdę obiecująco. Dlatego nie odmówiliśmy sobie dokładnego przestudiowania specyfikacji.

Procesor: i7-7820HK
Chipset: Intel: CM238
Karta graficzna: GTX 1070 8 GB VRAM
Pamięć RAM: 32 GB DDR4
Dysk twardy: 256 GB SSD M.2 NVMe PCIe + 2 TB HDD 5400 RPM

Po zdjęciu maski obudowy naszym oczom ukazał się najmocniejszy procesor Intel Core 7. Generacji i7-7820HK. To jednostka wyposażona w 4 rdzenie fizyczne i 8 logicznych. Na co dzień pracuje z częstotliwością 2,9 GHz, a w sytuacjach większego obciążenia przyspiesza do 3,9 GHz. Przewagę nad i7-7700HQ uzyskuje nie tylko w sferze taktowania, ale również w pojemności pamięci podręcznej. Zamiast zwyczajowych 6 MB może się pochwalić aż 8 MB cache’u.

Wzmiankowane CPU współpracuje z płytą główną o chipsecie Intel CM238. Jest to specjalna wersja opracowana dla urządzeń mobilnych. Najważniejszą jej cechą jest obsługa 4 wejść dla pamięci RAM do 64 GB. Jednakże recenzowany model został zaopatrzony w dwie kości 16 GB DDR4 2400 MHz o identycznym opóźnieniu CL17. Obydwie pochodzą bezpośrednio z manufaktury Samsunga, toteż nie ma mowy o ich złym zgraniu podczas pracy z aktywną technologią dual channel.

Największe nadzieje na grube fps-y wiążemy z GTX 1070 z 8 GB pamięci GDDR5. Ponieważ nie jest to wersja Max-Q, rdzeń odrobinę bardziej będzie wygrzewał się wewnątrz obudowy. Na szczęście zrekompensuje nam to wyższe taktowanie na poziomie 1443 MHz w trybie podstawowym i 1645 MHz w trybie Turbo. Istotna podczas grania okaże się szerokość szyny pamięci 256 bit, a także liczba jednostek CUDA – 2048.

Ponieważ ulubione tytuły PC zajmują sporo miejsca nie tylko w naszym sercu, ale również na dysku twardym, producent zadbał, aby nie zabrakło nam gigabajtów na jednoczesną instalację więcej, niż kilku gierek. W pakiecie z Y920 dostaliśmy dwa urządzenia do magazynowania. Pierwszy z nich to Samsung SSD NVMe PCIe 3 x 4 Gen o pojemności 256 GB z przeznaczeniem na instalację systemu oraz pojedynczych gier. Nie oferuje może zbyt wiele miejsca, za to składa nam obietnicę szybkiego transferu danych z prędkością 1400 MB/s w ramach zapisu i 3100 MB/s w trakcie odczytu danych. Jego kompletnym przeciwieństwem jest 2-terabajtowy HDD 5400 obr/m firmy Seagate BarraCuda. Niższy transfer danych do 140 MB/s wynagradza użytkownikom ogromną przestrzenią na zapisywanie plików.

Jeśli uznamy, że dostępny magazyn warto rozbudować, to nie będzie wymagana wymiana dysków, bowiem na płycie głównej pozostała jedna wolna zatoka w formacie M.2.  

     

[nextpage title=”Wygląd i osprzęt”]

Przez naszą redakcję przeszło już sporo laptopów, jednak pierwszy raz w menu pojawiła się u nas 17-tka Lenovo. Jest kontynuatorem linii Legion o gamingowym wnętrzu i designie. Już po pierwszym kontakcie można uznać, że Y920 pochodzi z innej bajki. Wyróżnia go masywność i potężny rozmiar. Mówimy tu o prawie 4,5 kg ciałka mierzącego 42,5 x 31,5 x 36 cm, więc pojęcie mobilności jest tutaj trochę nadużywane. Nie wyobrażam sobie dźwigania takiego sprzętu idąc na uczelnie lub do pracy. To raczej jednostka typowa do założenia stałego centrum dowodzenia.

W przypadku wzoru konstrukcji nie będziemy musieli się zbytnio rozpisywać, bowiem jest niemal identyczna względem modelu Y720. Zewnętrzną część klapy ekranowej wykonano ze szczotkowanego aluminium i matowego tworzywa sztucznego. Wzór na obudowie ucieka w futurystyczną stylistykę, która wyłamuje się z mainstreamowej gładkości. Jednak efekt trójwymiarowości psuje czerwone logo producenta. Skoro napisałem o tym w poprzednich recenzjach to nie zaszkodzi jeszcze raz o tym wspomnieć – znaczek „Y” jest tutaj wciśnięty na siłę i w moim odczuciu zamiast pomagać tylko przeszkadza.

Po drugiej stronie klapy czeka ogromny 17,3” ekran. Szklaną powłokę okala dość szeroka ramka, przez co można pomyśleć, że producent popełnił błąd nie wykorzystując w pełni wolnego miejsca na większy panel. Aczkolwiek rozumiem dlaczego wstawiono taki a nie inny rozmiar ekranu – prawdopodobnie nie wytrzymałby tego podłużny zawias. Wierzę w jego solidność i mocny charakter, ale jego słabością jest niski poziom sztywności. Przy poruszaniu laptopem ekran chybocze w przód i w tył niczym samochodowa maskotka.

   

Oględziny przeprowadziliśmy również po bokach urządzenia, aby sprawdzić, czy nie brakuje żadnego ważnego złącza. Ekspertyza wykazała, że każdy użytkownik powinien być zadowolony z dostępności portów. Z prawej strony mamy dwa gniazda na urządzenia wspierające standard USB 3.0. Znajdziemy tu także osobne złącza audio dla słuchawek i mikrofonu oraz wejście na karty SD.

Vis a vis jeszcze bardziej na bogato. Do dwóch wolnych złączy USB 3.0 dołączają gniazda DisplayPort, HDMI, Ethernet, USB 3.1 Typ-C z obsługą Thunderbolt oraz autorskie gniazdo zasilania. 

Czas zerknąć na istotniejsze wyposażenie decydujące o codziennej wygodzie pracy. Może zacznijmy od klawiatury. Ma niby klasyczny, jak na markę Legion, układ przycisków, ale z dodatkowym blokiem 5 klawiszy. 4 z nich posłużą do zapisywania nowych skrótów i 1 do uruchamiania funkcji Turbo dla CPU i GPU. Co może zainteresować wielu graczy, do Y920 nie wmontowano zwykłej klawiatury membranowej, a przyciski mechaniczne Razer w wersji niskoprofilowej.

Mają delikatny punkt aktywacji, któremu towarzyszy ciche kliknięcie. Powiedziałbym, że jest to wariacja na temat przełączników Blue i Brown, ale o wiele mniej komfortowa w trakcie pisania. Klawisze są zbyt luźno dopasowane do obudowy, co wpływa na ich dyskusyjną reakcję. Działają szybko, ale oferują bardzo mały opór, co z niskim skokiem utrudnia skuteczną powtarzalność klików. Przyciski wyraźnie bujają się na podstawie, toteż przesiadając się z pełnowymiarowych akcesoriów trzeba się na nowo przyzwyczaić do klikania. Na szczęście dotyczy to wyłącznie grupy pisarzy, a nie graczy. W amatorskim gamingu nie jest wymagana aż tak duża precyzja. Jako że układ WSAD jest najczęściej wykorzystywany w grach, producent dorzuca gratis ich alternatywną wersję w kolorze czerwonym o jeszcze delikatniejszej charakterystyce pracy.           

W dolnej części obudowy nie mogło zabraknąć gładzika. W tym przypadku touchpad jest za pan brat ze stereotypami, gdyż od innych modeli niczym się nie wyróżnia. Dobrze reaguje na dotyk, daje po sobie poznać kiedy jego dwa przyciski są aktywowane, a wysoki poziom precyzji ma wpisany w każdy obszar płytki. Mimo wszystko nie polecałbym grania bez myszki, a przynajmniej nie w tytuły, gdzie wymagana jest mistrzowska dokładność i dynamika ruchu.

Interesującym suplementem do klawiatury i touchpada jest gumowa wykładzina. Przyznam się, że pierwszy raz spotkałem się z tego typu nadgarstnikiem w laptopach i natychmiast stałem się jego zwolennikiem. Ma chropowatą fakturę i sztywny profil, dzięki czemu świetnie blokuje dłoń na obudowie, utrzymując ją w stałej pozycji. Niestety, problematyczne może być zachowanie czystości gumowej powierzchni. Mam też wątpliwości wobec trwałości materiału. Po dwóch tygodniach testów nie zauważyłem, by mechacił się lub ścierał pod wpływem ruchu, lecz ponieważ splot jest ciemnego koloru, to tylko kwestią czasu pozostaje zmiana jego barwy w miejscu trzymania dłoni. Mimo wszystko, jestem na tak! O ile do klawiatury trzeba się przyzwyczaić, tak nadgarstnik powinien nam spodobać się od pierwszego smyrnięcia.

I może słów kilka o wbudowanym zestawie audio, bo jest o czym pisać. W Y920 podobnie, jak w tańszych modelach serii, zamontowano system 2.1 i to nie byle jaki. Są to głośniki o łącznej mocy 7 W. Liczby nie stanowią jednak o ich potencjale, który naprawdę budzi podziw. Dwie satelitki i ich niskotonowy przyjaciel mają powera, nadto grają niezwykle czysto. Nie zawiedziecie się na jakości dźwięku, a powiem nawet więcej… Podłączenie zewnętrznego zestawu audio nie będzie konieczne ani do grania, ani do słuchania muzyki. Oferują przyzwoity próg średnicy, klarowny wyż i dostrzegalne basy, choć nie tak głębokie, jak w typowych kolumnach. Krótko pisząc, są to jedne z lepszych głośników laptopowych z jakimi miałem styczność. Odtwarzają dźwięki na tyle głośno, że do przyjemnego odsłuchiwania wystarczy wyregulować je do 35% ogólnej mocy.

W Lenovo zawsze ceniliśmy sobie dedykowane oprogramowanie i nie inaczej jest w tym przypadku. Z zainstalowanym systemem Windows 10 od razu otrzymujemy pakiet aplikacji, m.in. rozbudowane narzędzie Lenovo Nerve Center. Po jego odpaleniu będziemy mogli do pewnego stopnia spersonalizować działanie klawiatury, głośników, a przede wszystkim podzespołów odpowiadających za płynność rozgrywki.

Znajdziemy tu opcję do zmiany oświetlenia klawiszy, panelu wokół touchpada, a także krawędzi grilla nad blokiem klawiszy. Umożliwia dopasowanie animacji dla każdego pojedynczego przycisku oraz całego układu klawiatury. Posłużą do tego ustawienia do konfiguracji animacji, barwy, prędkości i natężenia światła. Ponadto korzystając z przystawki Magic Y Key zapiszemy nowe profile dla funkcji przycisków oraz przydatne w grach makra.

Kolejna zakładka warta uwagi to „Udoskonalenia dźwięku”. Po wybraniu tej opcji możemy przejść do nowego okna Dolby Atmos, gdzie ręcznie lub automatycznie dobierzemy profil dźwięków uwzględniający granie, słuchanie i oglądanie filmów.

Najważniejsze funkcje laptopa kryją się jednak za oknem Turbo Boost. Jak sama nazwa wskazuje, przyspiesza pracę rdzeni procesora i karty graficznej, automatycznie podkręcając obroty chłodzenia. Bez tego lepiej nie uruchamiać gierek, bo można stracić sporo fps-ów. Funkcję turbo można odpalić ręcznie za pomocą wcześniej wspomnianego przycisku na klawiaturze lub właśnie w programie.

Nadmienię, że producent przygotował jeszcze opcję „Ekstremalne chłodzenie” do efektywniejszego obniżania temperatury podczas dużego obciążenia, ale w Y920 kompletnie się to nie sprawdza. Po jej aktywowaniu faktycznie wiatraki przyspieszają i robi się głośniej, ale jednocześnie taktowanie rdzeni zdecydowanie spada, przez co w grach tracimy cenne klatki. Gdyby tylko można było zachować wysoką wydajność i wysokie obroty wentylatorów, to opcja miałaby jak najbardziej sens, ale niestety nie działa to tak, jak byśmy sobie tego życzyli.  

[nextpage title=”Ekran”]

 
W Lenovo Y920 zastosowano panel LCD firmy LG, model LP173WF4-SPF5. 17,3-calowy ekran o rozdzielczości FullHD oferuje niezbyt gamingowe 60 Hz, kontrast na poziomie 1100:1 i jasność 420 cd/mkw. Niech Was nie zmylą informacje w bazie Panelooka – najwyraźniej ktoś wkleił specyfikację starszego modelu. Również i w naszych pomiarach osiągalna była jasność 420 nitów, a nie ledwie 300 z bazy danych. Reasumując – niewątpliwie jest jasno. Niestety nie mówimy tutaj o równomiernej jasności, bo ta w okolicy zawiasów odczuwalnie spada, do nawet 369 cd/mkw względem 420 w centrum, a to już zauważalne spadki rzędu ponad 10%. Górne 2/3 wyświetlacza, choć też nie są idealnie równomiernie podświetlone, nie odstają już tak bardzo od środka (2-4% ciemniej).
 
 
O wiele lepiej niż testy równomierności podświetlenia wypadły pomiary odwzorowania kolorów. Średnie DeltaE wyniosło zaledwie 0,7 (!), a tylko jeden kolor (tradycyjnie błękit/morski czy jak go tam nazwać) miał odchylenie większe niż 0,81. Toż to marzenie domowego grafika – pomyślałem. A wtedy przyszło do pomiarów gamutu kolorów i rozmyśliłem się. Może jednak nie jest to marzenie grafika… Grafik będzie chciał stówki dla sRGB, a tu raptem 91%. Najlepiej to by było wspinać się w kierunku 100% AdobeRGB, a tu ledwie 70%. Jestem jednak w 100% pewien tego, że w warunkach terenowych świadomy (niebieskich) ograniczeń grafik/montażysta filmowy będzie zadowolony z Y920 – zarówno pod względem wydajności, jak i jakości obrazu. Pod względem ekranu Lenovo jest zdecydowanie powyżej średniej i tylko więcej herców by się przydało…
 

[nextpage title=”Benchmarki”]

Nie wiem jak Wy, ale to mój ulubiony moment, kiedy po obejrzeniu i przemacaniu laptopa wreszcie mogę przejść do konkretów. Dla Y920 przygotowałem kompletny pakiet all-inclusive obejmujący tortury każdego podzespołu. Ciekawy wydajności karty graficznej i procesora odpaliłem popularne benchmarki m.in. Unigine, 3D Mark, Cinebench. Na dokładkę zarezerwowałem serię testów w najnowszym oprogramowaniu Basemark, w którym można porównać w jakim środowisku graficznym komputer radzi sobie lepiej przy uruchomionej rozdzielczości 4K. Nie pominąłem również sprawdzianu z prędkości transferu dla obydwu dysków z uwzględnieniem plików dużych i tych małych, nieprzekraczających kilkudziesięciu megabajtów.  

[nextpage title=”Testy w grach”]

Podobno w życiu piękne są tylko chwile… I na pewno jedną z nich była szansa zobaczenia w ostrej akcji gamingowej recenzowanego sprzętu. W wymagających tytułach fps-y można było ciąć grubym nożem. Było ich tak wiele w wymaksowanych ustawieniach, że aż nie chciało się wyłączać komputera. Wykresy nie oddadzą mojej przyjemności gierczenia, ale myślę, że czytelnicy z dużą wyobraźnią zamiast słupków zobaczą niesamowicie płynne sceny z Resident Evil VII, Elexa, Rise of the Tomb Raider, CS:GO, Wiedźmina 3, Śródziemie: Cień Mordoru i Dooma. Zaledwie w jednym przypadku Y920 przegrał wojnę na klatki z Total War: Rome II. Nie była to jednak porażka decydująca o losach laptopa, bo ten, często wzywał posiłki, by przechylić szalę zwycięstwa na stronę płynności rozgrywki.

I zaznaczam, by nie było wątpliwości, testy przeprowadziłem w najwyższych możliwych ustawieniach. Ponieważ Y920 wspiera technologię G-Sync, także nie odmówiłem sobie jej aktywowania. W końcu, jeśli sprzęt oferuje trochę więcej niż standard, to z jakiego powodu mielibyśmy z tego zrezygnować, prawda?

 

[nextpage title=”Kultura pracy”]

Chociaż to ostatni punkt naszych testów, to nie umniejsza jego powagi. O ile wiemy już, że o fps-y bać się nie trzeba, o tyle możemy zgadywać jaka jest cena radosnego gierczenia. Wiadomym jest, że każda wygenerowana klatka w grach przekłada się na gorączkę podzespołów, przyspieszone bicie serca i nadmierne okrzyki chłodzenia. I faktycznie w Y920 swoje wycierpieć muszą. Możemy im współczuć i z czułością nakładać świeża pastę termoprzewodzącą, ale nie powinniśmy zapominać o własnej wygodzie korzystania z urządzenia. Sprawdźmy więc, czy Y920 to damulka warta grzechu i naszych pieniędzy.

Po pierwsze temperatura pracy. Jeśli mam być szczery, to w swoim życiu widziałem już lepsze sztuki. CPU podczas obciążenia opala się do czerwoności, dobijając do 98-99 stopni Celsjusza. Zauważalny w tym czasie jest sporadyczny throtling, który na szczęście tylko delikatnie zmniejsza prędkość rozgrywki.

Karta graficzna GTX 1070, choć w grach uchodzi za ostrą sztukę, to jej charakter kompletnie nie wywołuje skutków ubocznych. Jej maksimum wynosi raptem 69 stopni, co świadczy o dobrej wentylacji rdzenia i kości VRAM. I wcale nie trzeba stosować opcji ekstremalnego chłodzenia, by pogodzić ze sobą stałą płynność gry i przyzwoite temperatury.

Nie szukając winnych należy odnieść się również do temperatury zewnętrznej laptopa. W tym miejscu od razu można wykreślić gaming na kolankach, bowiem spód obudowy grzeje się tak bardzo, że laptopem można spróbować leczyć reumatyzm. Wobec tego lepiej zostawić go na biurku, no chyba, że 50 stopni uznajecie za przyjemne ciepełko. Od strony klawiatury jest znacznie lepiej i nie dojdzie do oparzeń. Tylko w jednym obszarze, a mianowicie niedaleko centralnego grilla, temperatura jest współmierna do tej, zanotowanej wcześniej z podstawy. Pozostałe miejsca wokół klawiatury zachowują optymalne wartości grzania.

      

Cieszyć może natomiast poziom hałasu generowany przez układ chłodzenia. Zarówno w trybie spokojnej pracy jak i podczas typowego grania jest na tyle cicho, że nie trzeba chwytać za słuchawki. A to naprawdę wielka zaleta, bo już nie raz stykaliśmy się z modelami, gdzie zasłanianie uszu było złem koniecznym. Tutaj jest to niecałe 30 i 43 dB odpowiednio na luzie i obciążeniu.

Ostatnie co zamierzałem sprawdzić to długość pracy na pełnym akumulatorze. We wcześniejszym zdaniu padło kluczowe słowo, bo nie udało się do końca przetestować laptopa odłączonego od głównego źródła zasilania. Pozbawiony dostępu do prądu natychmiast obniża taktowanie CPU i GPU, co nie pozwala zagrać w którąkolwiek z gier przeznaczonych do testów. Z reguły było to 20-30 kl/s, więc granie nie miało sensu. Ograniczyłem się wyłącznie do testu, w ramach którego nie zmuszałem laptopa do ciężkiej pracy. W tym czasie odpaliłem film w Full HD, kilka zakładek w przeglądarce, odtwarzacz muzyki, pogram do obróbki grafiki i edytor tekstowy, czyli prowizoryczny zestaw na wieczór bez gier. Wynik okazał się dość satysfakcjonujący, gdyż akumulator został opróżniony tuż po 2 godzinach i 40 minutach.

[nextpage title=”Podsumowanie”]

Kiedy rozmyślamy o zakupie laptopa gamingowego nagle pojawiają nam się przed oczami wszystkie zalety odwołujące się do innego stylu grania, a nawet życia. Mobilność pozwala w końcu oderwać się od miejsca, by korzystać z komputera tam, gdzie tylko chcemy i to bez konieczności obniżania detali w grach i zmiany swoich przyzwyczajeń. Tak być powinno w przypadku każdego egzemplarza czy to MSI, Asusa lub Lenovo. Niestety tak nie jest, a na pewno jeśli rozprawiamy o laptopach z ekranem większym, niż 15,6”. Wówczas jego użyteczność w ramach właściwości przenośnych przestaje być cechą dominującą. Choćby był uzbrojony w najlepsze podzespoły to sens zabierania w trasę sprzętu ważącego powyżej 4 kilogramów zatraca się między punktem początkowym, a punktem docelowym wycieczki. Może nie jest to sprzęt stacjonarny, to i tak trzeba się przygotować na to, że zabierze od groma miejsca na biurku i nie będziemy chcieli go zbyt często przekładać.  

Jeśli nie przeszkadza nam słodki ciężar Y920 to pozostaje tylko kwestia zapłaty. Recenzowana konfiguracja nie należy do najtańszych, a raczej do jednej z najdroższych. W większości sklepów zobaczymy na rachunku około 9500 zł, więc jest o czym myśleć. Mam jednak wrażenie, że każda wydana złotówka ma swoje odzwierciedlenie w jakości wykonania i ogólnej wydajności. W grach nie brakuje klatek, matrycy kolorów do pięknego wyświetlania obrazu, a głośnikom nad wyraz przyzwoitego brzmienia.

Jeśli chodzi o mnie, Lenovo Legion Y920 zapamiętam jako świetny laptop do grania we wszystko, co byczy się na dysku. I gdyby nie fakt, że procesor grzeje się jak na wakacjach w Egipcie, a przyciski noszą się ze zbyt wielkim luzem, to uznałbym laptop za swojego władcę, któremu składałbym niezliczone ofiary wyrażane w zdobytych fragach i punktach za wykonane misje.

Ostateczna ocena 7-/10   

[pm]
+ solidna jakość wykonania
+ świetna podkładka pod nadgarstki
+ wydajność w grach
+ głośność pracy
+ obraz o dobrym odwzorowaniu kolorów
– wysoka cena
– ciężar laptopa
– brak możliwości grania na akumulatorze
– zbyt luźne przyciski klawiatury
– wysoka temperatura pracy CPU pod obciążeniem[/pm]

[foogallery id=”8598″]

Źródło:

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Grzegorz Rosa
Grzegorz Rosa
Redaktor, szef działów gry i audio

4 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ