Strona głównaRecenzjeRecenzja słuchawek bezprzewodowych Logitech G533

Recenzja słuchawek bezprzewodowych Logitech G533

Logitech po raz kolejny odczarował moje uprzedzenia do technologii. Sprawił, że pesymizm do sprzętu bezprzewodowego zmienił się w bezwarunkową miłość.

Przewody to swoiste więzienia dla akcesoriów komputerowych. Wytyczają im granice używalności, które raz naruszone przynoszą zgubę dla sprzętu i użytkownika. Ma to jednak swoje zalety, bowiem tradycyjny kabelek w większości przypadków gwarantuje bezbłędny przesył informacji. A jest to chyba najważniejszy element odzwierciedlający poziom jakości działania i naszego zadowolenia zarówno podczas grania, jak i wszelkich zabaw z oprogramowaniem. Przyzwyczailiśmy się więc do gumowych lub oplecionych węży, traktując je jako zło konieczne. Ale czy to znaczy, że musimy być na nie skazani do samego końca?

Zanim jeszcze przyjechały do mnie słuchawki Logitech G533 długo zastanawiałem się nad tym pytaniem. I przyznam również, że z lekką niechęcia podchodziłem do samych testów. Bo o ile można zrozumieć bezproblemowe funkcjonowanie bezprzewodowych klawiatur i myszek, o tyle idea przekazywania dźwięku w locie wydawała się co najmniej kłopotliwa. Ponadto mając za sobą recenzję świetnego, choć drogiego zestawu Logitech Artemis G633, nie wierzyłem, że niżej pozycjonowany w katalogu producenta model będzie dlań godnym konkurentem. Podobno człowiek uczy się na własnych błędach i cóż… chyba dostałem swoją nauczkę. Już wiem, że na każde idealne słuchawki przypada jedna bestia mogąca rozszarpać ich wizerunek.

[you tube=YKyyRa0wKaQ]

[nextpage title=”Specyfikacja”]

Zanim przejdziemy do konkretów, dowiedzmy się co nieco o właściwościach technicznych G533. Słuchawki te są niemal identycznie złożone jak G633. Mają to samo pasmo przenoszenia dźwięku 20 Hz – 20 kHz, autorskie przetworniki Pro-G o średnicy 4 cm i z podobną czułością 107 dB mogą nam przygrywać. Nieobcy jest im również system dźwięku przestrzennego DTS Headphone:X 7.1 Surround Sound, który potrafi poszerzyć głębię sceniczną zwiększając nasz poziom wrażeń.

Mimo zastosowania tych samych przetworników G533 mają niższą wartość impedancji 32 omów, co z kolei wpływa na mniejszy pobór energii i głośniejsze natężenie dźwięków, przy okazji generując znacznie więcej szumu. Z pewnością warunkuje to dłuższy czas pracy bezprzewodowej stanowiącej główną zaletę zestawu. Według Szwajcarów ostatni szept dojdzie do naszych uszu tuż po 15 godzinach działania. Szkoda, że zabrakło tu informacji o domyślnie ustawionej skali hałasu, jakby nie patrzeć kluczowej dla prędkości zużywania energii. W tym czasie jednak możemy sobie pozwolić na swobodne słuchanie muzyki bądź zagrywanie się w najnowsze tytuły w dość sporej odległości od źródła sygnału. Dołączony do opakowania adapter USB ma współpracować ze słuchawkami nawet w obrębie do 15 metrów.

Nie musimy jednak korzystać ze słuchawek z rozszerzoną wolnością. Sympatycy krótkiej smyczy mogą wyciągnąć 1,8-metrowego węża zakończonego końcówkami USB/microUSB o gumowej budowie i elastycznej duszy. Ten pozwoli nie tylko wrócić do starych nawyków, ale również posłuży do naładowania akumulatora. Trzeba tylko mieć na uwadze jego śmiertelność, bowiem jak każde inne ogniwo ma ograniczoną liczbę cykli ładowania.

Podczas przygody ze słuchawkami może nam towarzyszyć wysuwany mikrofon. Jest to typowy nerkowiec preferujący nasłuch z jednego kierunku, toteż jest przeznaczony do zbierania głosu w określonej pozycji (równolegle do ust). Jednakże manipulacja jego położenia zadecyduje tylko o słyszalności nagrania, a nie o jakości ścieżki. Pasmo przenoszenia dźwięku zostało mu już odgórnie narzucone i wynosi tu 100 Hz do 20 kHz. Przed rozpoczęciem zapisu warto aktywować z poziomu oprogramowania Logitech Gaming Software dostępny filtr usuwający szumy z otoczenia.

[nextpage title=”Wygląd i wykonanie”]

W czasach, gdy sprzęt gamingowy jest nagminnie zdobiony świecidełkami i bajerami, słuchawki G533 wypadają, rzec by można skromnie. Ale to nic złego. Wielu graczy nadal poszukuje ascetycznej budowy urządzeń, która nie rzuca się w oczy i wygląda po prostu ładnie. Taki jest właśnie recenzowany model.

Oczywiście, nie trzeba długo przyglądać się, by zauważyć podobieństwo do G633. Ich nauszniki są prawie że skrojone na ten sam jeden wzór, choć różni je górna pokrywa, w tym przypadku zakończona okrągłą, błyszczącą nakładką. Wyróżnia ją nie tylko gładki profil, ale także logo marki, oznaczone dużą literką „G”. Prezentuje się to naprawdę dobrze na tle pozostałych matowych elementów. Niestety, wierzch nauszników skrywa dwie istotne wady – przechowuje odciski palców niczym kartoteka policyjna, nadto jest podatny na zarysowania.

Ucieszyć może natomiast fakt, że nie zastaniemy tu żadnego podświetlenia. To w sumie nawet lepiej, gdyż po co animacja światła, której w trakcie grania nie zobaczymy. Co więcej, oddając się rozgrywce bezprzewodowo wydłużymy czas pracy.

Jeśli już jesteśmy przy nausznikach, warto wspomnieć o przylegających do nich poduszkach. Są rozkosznie miękkie, ale nie pamiętają kształtu. Bez problemu dopasowują się do każdej nierówności głowy i uszu. Oferują ogromną przestrzeń dla małżowin (około 6 x 8 cm) mogąc kompletnie odizolować użytkownika od zewnętrznego szumu. Ich mocną stroną jest także delikatny materiał wyłożony na gąbkę. Zamiast skóropodobnego obszycia skorzystano z siatki sportowej, która odpowiednio zabezpiecza przed głębokim osiadaniem kurzu i dodatkowo pozwala oddychać skórze. Można z nimi spędzić nawet kilka godzin pod rząd bez choćby kropelki potu.

W ułożeniu słuchawek na głowie pomaga obrotowy zawias nauszników łączący się z kabłąkiem oraz widełki umożliwiające pochylenie ich do 30 stopni względem użytkownika. Są to więc słuchawki na każdy rodzaj głowy, niezależnie od jej szerokości.

Regulację wysokości ułatwia wysuwany pałąk na odległość 4,5 cm z obydwu stron. Ponieważ jest wykonany z metalu, niestraszne są mu niewielkie rozciągnięcia. Zbliżona do niego charakterem jest gąbczasta wyściółka zamontowana po wewnętrznej stronie kabłąka. Co prawda, nie jest tak wytrzymała jak chłodna stal, ale dobrze znosi nacisk i nie odkształca się.

Na przekór węższej powierzchni gąbczastej poduszki na pałąku, ta okazała się wystarczająca do utrzymania wysokiego stanu wygody. Tu jednak trzeba nadmienić, że takowy efekt nie jest zasługą jedynie sprężystych elementów przywierających do głowy, ale również niewielkiej masy urządzenia. Jest to zaledwie 350 g, a więc słuchawki są lżejsze od modelu G633. Nosząc je na głowie nie zapomnimy o ich obecności, ale będzie to ciężar, do którego szybko można przywyknąć.

 

W tempie ekspresowym także oswoimy się z bocznym panelem lewego nausznika. Tamże producent osadził złącze do ładowania akumulatora, rolkę do regulacji głośności, suwak do aktywowania słuchawek oraz dodatkowy przycisk do swobodnego zaprogramowania funkcji. Domyślnie przypisano mu polecenie włączenia/wyłączenia mikrofonu. A skoro już o nim mowa, szwajcarscy projektanci zabudowali go w słuchawce wzorując się na projekcie modelu G633. Osłaniają go dwie warstwy izolacji. Pierwsza ze tworzywa sztucznego działa na zasadzie dźwigni i w momencie obniżenia jej asystuje charakterystyczny sygnał aktywowania i dezaktywowania mikrofonu. Z jej wnętrza wychodzi kilkucentymetrowy teleskop, na końcu którego jest malusia membrana. Po wysunięciu mikrofonu możemy wyregulować jego pozycję, aby ustawić właściwe położenie dla uzyskania jak najlepszej jakości zapisu dźwięku.

Istotną właściwością słuchawek jest ich solidność. Napierając palcami na plastikową osłonę nauszników nie doświadczymy wyraźnych trzasków, jak to miało miejsce z G633. Wygląda na to, że producent przyłożył się do lepszego spasowania elementów konstrukcji, co powinno wpłynąć na skuteczniejszą ochronę w sytuacji ich upadku z niedużej wysokości. Lecz radzę nie kusić losu, którego mogą nie uwzględnić warunki gwarancji.

[nextpage title=”Praktyczne testy”]

Granie, słuchanie muzyki i oglądanie filmów było bazą do sprawdzenia jakości odtwarzanego dźwięku. Doświadczałem tego ze sprzętem Logitech przez ponad 2 tygodnie i powiem Wam, że nie cierpię go, tak bardzo jak człowiek może. Każdego dnia zakładałem słuchawki na głowę i każdego kolejnego coraz szybciej zbliżałem się nieuchronnie do terminu ich zwrotu. Gdybym mógł, zabiłbym wszystkich, byle móc zatrzymać je na zawsze. Skąd wynika moja zbrodnia namiętności? A no stąd, że membranki bawią się dźwiękiem oddając odpowiednią barwę, ton, podział strefy rytmicznej i klarowność pozbawioną sztucznego ocieplenia.

Wiedziałem, że uczucie zanurzania się w palecie dźwięków o takiej jakości jest mi skądś znane. Natychmiast wróciły wspomnienia z testów Logitech Artemis G633. Profil próbkowania instrumentów i wokalu z właściwą izolacją ich stref jest chyba nie do podrobienia. Próg średnicy, tonów wysokich i niskich żyją tu niczym w symbiozie, wzajemnie się uzupełniając i pozwalając rozbrzmieć podczas nagłej puenty. Nie starają się zdominować sceny, a płynąć w tempie im przeznaczonym. Niewielką uwagę mam jedynie do najniższej warstwy dźwięków, które to są głębokie, ale jakby ich pełny potencjał blokowała niewidzialna ściana, od której basy zbyt szybko odbijały się z tłumionym pomrukiem. Jeśli miałbym wskazać preferowany dla zestawu gatunek muzyczny, to na pewno na liście zamieściłbym klasyczny i alternatywny rock z racji naturalnie brzmiącej gitary elektrycznej i akustycznej oraz perkusji. Ponieważ świetnie radzą sobie z wokalem, nie pominąłbym typowego popu i hip-hopu. Całkiem nieźle spisują się także z muzyką electro i mocniejszymi bitami, mimo że basowa nuta czasem nerwowo walczy o pole ze średnicą. Natomiast muzykę klasyczną z szerokim spektrum instrumentów zostawiłbym dla typowo audiofilskich systemów audio. Co prawda, instrumenty dęte i szarpane miarkuje przyzwoicie, ale miałem wrażenie, że delikatnie za ciepło, odbierając im „metaliczną” naturę.

Zaskoczeń co do jakości dźwięków nie było więc w trakcie zagrywania się w kilka wybranych przeze mnie bardziej i mniej wymagających sprzętowo gierek. Uzbrojony w słuchaweczki powspominałem kultowe Half-Life w remasterze Black Mesa. Był to swoisty powrót do przeszłości z nowymi, muzycznymi przeżyciami. Rome II: Total War dostarczył zaś kwintesencji wojny, karmiąc odgłosami bohaterskich zwycięstw i tragicznej śmierci. Dzięki wyrazistej głębi scenicznej można było się wczuć w heroiczną walkę dziesiątek tysięcy żołnierzy.

Nie śmiałem pominąć podczas testów jednej z najbardziej popularnych gier sieciowych – CS:GO. Ale tutaj obowiązkowo skorzystałem z symulacji dźwięku przestrzennego DTS Headphone:X 7.1 Surround Sound. Wystarczył jeden klik w oprogramowaniu Logitech Gaming Software, by przekonać się, że to naprawdę działa. Natychmiast rozszerza się pole dźwięków emitowane jakby z 8 osobnych głośniczków ustawionych dookoła głowy.

System wirtualizacji przestrzennej pomaga wręcz określić skąd padają strzały, gdzie wybuchł przed chwilą granat, a nawet wskazać dokładny kierunek przechadzających się niedaleko maruderów. Ponadto możemy nawet oszacować jak daleko od nas jest źródło dźwięku. Narzędzie to okazało się przydatne do zdobycia kilku fragów więcej i uniknięcia bolesnej śmierci. Powinniście całkiem poważnie potraktować system 7.1, bo pomaga w grze czasem nawet lepiej od kumpla w drużynie.

Wracając jeszcze na moment do sterowników, gdzie odpalimy wspomniany dźwięk przestrzenny, zastaniemy tam również inne opcje, którymi warto zainteresować się przed dłuższymi posiedzeniami ze sprzętem audio. Szczególnie ważny jest equalizer, gdzie dopasujemy profile dźwięków do charakteru pracy. Producent przygotował kilka domyślnych profilów uwzględniających gry FPS, MOBA, komunikację, styl kinowy oraz bardziej odczuwalny bas. Oczywiście możemy także samodzielnie ustawić zakres tonalny dla kilku poziomów próbkowania dźwięku.

Kolejna zakładka zaprowadzi nas do konfiguracji dodatkowego przycisku. Możemy przypisać dla niego jakiekolwiek polecenie, choć najrozsądniejszym zdaje się wyciszenie mikrofonu lub aktywacja systemu przestrzennego. Sam przycisk jest wygodny w użyciu i bez problemu podczas grania można szybko wymacać go palcem na obudowie nausznika.

Ostatnim elementem w oprogramowaniu jest okienko z informacją o aktualnym stanie akumulatora. Dowiemy się z niego o przewidywanym czasie pracy słuchawek w trybie bezprzewodowym. Na pełnym ładowaniu Logitech gwarantuje 15 bitych godzin i faktycznie tyle wytrzymują, lecz z ustalonym na stałe poziomie głośności. Przeprowadziłem dwie próby bujając się z wolumenem na granicy 24-30 procent mocy. W moim mniemaniu jest to właściwa dawka hałasu, która pozwala przyjemnie odsłuchiwać muzykę i zatapiać się w grach. Po zliczeniu godzin ze wszystkich sesji kalkulator wskazał 15 godzin i 40 minut, toteż wynik nie jest taki zły.

A jak szybko można odzyskać pełną sprawność akumulatora? Właśnie o tej informacji niektórzy recenzenci często zapominają, a jest to chyba dość istotne, nieprawdaż? Nie powtarzając błędów innych dwukrotnie wyzerowałem pojemność ogniwa i tyle samo razy naładowałem je w czasie 2 godzin i 50 minut. To czas idealny na zrobienie sobie przerwy na jedzenie i inne potrzeby, by chwilę potem wrócić do cyfrowych uciech.

Tylko w trakcie zażywania wolności należy uważać na jedną minę, która bezmyślnie nadepnięta wybucha odbierając nam dźwięk. W ramach bezprzewodowej zabawy musiałem pilnować odległości od adaptera USB, przekazującego sygnał słuchawkom przez kontroler Bluetooth na paśmie 2,4 GHz. Teoretycznie słuchawki chwytają sygnał do 15 m, ale w rzeczywistości nie jest już aż tak różowo. Problemy zaczynają się w okolicach dziesiątego metra. Mając w pobliżu inne słuchawki działające w systemie BT, klarowność sygnału jeszcze bardziej zanika, często odcinając od źródła sygnału. Najlepiej więc korzystać z G533 w obrębie jednego pomieszczenia, by nie zakosztować problemów natury technicznej w postaci trzasków, zniekształcenia głosu lub urwanej linii komunikacji.

Na sam koniec testu wtrącę jeszcze krótką informację o mikrofonie. Jakościowo prezentuje podobną klasę zapisu, jak w przypadku modelu G633. W nagraniach przeważa ton średni z pominięciem basów. Uzyskany dźwięk jest natomiast czytelny i bardzo łatwo z pomocą dodatkowego softu można dodać mu większej dynamiki i solidnego dudnięcia. Próbkę możliwości możecie odsłuchać na poniższym materiale. Jak na tego typu wbudowany mikrofon, ten oferuje całkiem przyzwoitą klasę nagrania z potencjałem do dalszej obróbki.

[you tube=jheAWiAzLrc]

[nextpage title=”Podsumowanie”]

Po wcześniejszych kontaktach z modelem G633 byłem święcie przekonany, że jest to sprzęt najlepszy w swojej kategorii cenowej. Genialna jakość dźwięku, wygoda korzystania i bezawaryjność były cechami, które wyniosły słuchawki na sam szczyt urządzeń audio przez nas testowanych. Osobiście nie mogłem wymarzyć sobie lepszego zestawu do gier i odtwarzania muzyki. Kiedy jednak wpadły do mnie odrobinę tańsze słuchawki G533 (629 zł w sklepie producenta, poniżej 500 zł na Ceneo) mój światopogląd zderzył się ze stereotypami na temat bezprzewodowych urządzeń audio. Kilkanaście dni wystarczyło do zmiany zdania i mianowania ich nowym królem bitów. Ciężko będzie odebrać koronę aktualnemu władcy, bowiem ma wszystko to, co jego droższy kuzyn, nadto nie powtórzył jego błędów. To, czego obawiałem się najbardziej, czyli pracy bezprzewodowej, okazało się dominującą zaletą. Po założeniu słuchawek można zatracić się w poezji dźwięków i oswobodzić ze smyczy swoje pragnienia. Czy to znaczy, że jest to najlepszy zestaw gamingowy audio w tej cenie? Przychylam się do tej teorii, a tymczasem odprawiam rytuał pożegnalny dla słuchawek, które były mi muzyczną kochanką i odurzającym narkotykiem niemożliwym do odstawienia.

Ocena końcowa 10-/10

[pm]+ świetna jakość dźwięku
+ realistyczny tryb wirtualizacji przestrzennej 7.1
+ łatwe w obsłudze oprogramowanie
+ przyzwoitej klasy mikrofon z filtrem odszumiania
+ wyborny desing sprzętu
+ długi czas działania bezprzewodowo
+ szybkie ładowanie akumulatora
+ wygoda użytkowania
– nakładka na nausznikach mocno zbiera odciski
– cena słuchawek mogłaby być trochę niższa[/pm]

[foogallery id=”8526″]

Źródło:

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Grzegorz Rosa
Grzegorz Rosa
Redaktor, szef działów gry i audio

ZOSTAW ODPOWIEDŹ