Strona głównaRecenzjeRecenzja słuchawek Tt esports Cronos Riing 7.1 RGB

Recenzja słuchawek Tt esports Cronos Riing 7.1 RGB

Część z Was może się ze mną zgodzi, że można zwariować od liczby dostępnych akcesoriów. Ilu producentów, tyle różnych modeli o charakterystycznym dla siebie designie i właściwościach. Sytuację tą jeszcze bardziej komplikuje tworzenie przez firmy i zawodowych graczy nowych trendów. Urządzenia komputerowe przemianowano na gamingowy, ten zaś coraz częściej występuje w odmianie dla esportowców. Tylko, czy faktycznie peryferia dla profesjonalistów mają w sobie coś wyjątkowego, czy może wszystko sprowadza się wyłącznie do marketingowych sztuczek? Nie ulega wątpliwościom, że za samym nazewnictwem mogą stać dobre urządzenia, a to jak wiele dzieli je od produktów dla amatorów winno podlegać ocenie specjalistów.

Niemniej jednak producenci chcą, aby ich sprzęt był kojarzony z najwyższą klasą, toteż wykorzystują wspomniany człon do budowania trwałego wizerunku na rynku IT. Tak, jak np. firma Thermaltake, która stworzyła submarkę dla swoich akcesoriów Tt esport. Mieliśmy już okazję przetestować jakość ich sprzętu w klasie ekonomicznej. Mowa o zestawie Shock Pro RGB będącym ciekawą alternatywą dla Logitech Prodigy G231. Tym razem mierzymy się ze słuchawkami Cronos Riing 7.1 RGB kosztującymi znacznie więcej, co oznacza wyższe wymagania wobec wygody używania i klasy dźwięku. Bity są już w drodze, więc nie zwlekajmy z ich przekonwertowaniem.  

[nextpage title=”Specyfikacja”]

Ciekawi ogólnej jakości słuchawek Cronos Riing 7.1 RGB udaliśmy się do głównego źródła informacji, czyli wykazu najważniejszych cech. Jeśli wierzyć producentowi, owy sprzęt ma spory potencjał do robienia hałasu. Zainstalowane membrany neodymowe mają tu średnicę 5 cm, wyprzedzając niektóre modele konkurencji o centymetr, co świadczyłoby o większej mocy znamionowej lub o bardziej soczystej barwie dźwięków. O tym przekonamy się w dalszej części recenzji, a tymczasem sugerując się specką można powiedzieć, że membrany mają Powera – maksymalny próg hałasu wynosi do 99 dB.

Z dalszej części CV słuchawek dowiadujemy się, że oferują typową dla zestawów audio szerokość pasma 20 Hz-20 kHz. Wartość impedancji również nie odbiega od normy. Tutejsze 32 omy wróżą dość niski pobór energii, jednakże wyższy wskaźnik szumu, który uwyraźnia się w momencie bezczynności.

Wiemy również o zaimplementowanym trybie symulacji dźwięku przestrzennego 7.1 Virtual 3D, który to można przełączać w trakcie korzystania. Później sprawdzimy sobie, czy pomaga w grze, czy może bardziej przeszkadza. 

A skoro już mówimy sobie o wszystkim, to i warto zahaczyć o właściwości mikrofonu. Jego czułość ustalono w limicie -42 dB, toteż całkiem dobrze powinien zbierać wokal z niewielkiej odległości od źródła dźwięku. Jednakże tyczy się to tylko pracy w trybie jednokierunkowym. Dźwięki jakie rozpozna i przetworzy na sygnał cyfrowy muszą się mieścić w granicach częstotliwości 100 Hz-10 kHz.        

[nextpage title=”Wygląd i jakość wykonania”]

Podobno pierwsze 30 sekund od rozpakowania sprzętu jest  dla niektórych najważniejsze. W tym czasie upewniamy się, czy trafia w nasze gusta i jest dokładnie tym, czego szukaliśmy przez całe życie. Stąd też ocena wyglądu będzie podlegać indywidualnym upodobaniom. W moim przypadku pierwsze chwile spędzone ze słuchawkami były dość przyjemne. Jako zwolennik matowego wykończenia zostałem kupiony niepołyskującą czernią niemal pokrywającą całą obudowę, oprócz wąskich krawędzi kabłąka.

W tym miejscu należy zaznaczyć, że ów pałąk jest dwuczęściowy – górna część rusztowania stanowi łączenie między nausznikami, zaś głównym podparciem słuchawek w trakcie korzystania z nich jest niżej umiejscowiony elastyczny teleskop obudowany plastikową nadstawką na głowę. U spodu jest wyścielona miękką gąbką w kolorze czerwonym. Rzecz jasna, zastosowany model konstrukcji spełnia przede wszystkim rolę regulacji wysokości, automatycznie dopasowując pod naciskiem kabłąk do wielkości głowy użytkownika. W moim odczuciu tenże mechanizm jest za sztywny i osoby z bardziej pociągłą twarzą mogą narzekać na niewielki ucisk. O wiele lepszym rozwiązaniem byłoby z pewnością zastosowanie punktowego teleskopu.

Przechodząc do samych nauszników można odnieść wrażenie, że są bardzo masywne, acz ponieważ słuchawki w całości wykonane są z tworzywa sztucznego ich masa w rzeczywistości nie jest tak duża, a zaledwie 340 g. Kształtem jakoś specjalnie nie wyróżniają się na tle konkurencji – geometrycznie okrągłe z lekkim wybrzuszeniem w kierunku poduszek. Wspomniana miękka izolacja uszu jest delikatna w dotyku i co ważne, nie zapamiętuje kształtu. Z zewnątrz gąbkę przysłania sportowa siateczka o drobnym splocie, a w wewnętrznej części skóropodobny materiał. Jednak mimo swoich aksamitnych właściwości nauszniki nie wprawią wszystkich w zachwyt. Szczególnie osób z większymi uszami. Miejsce przeznaczone dla uszu ma tylko 5 cm średnicy, nadto ma okrągłą formę, więc właściciele ponadprzeciętnych uszu może nie będą cierpieć, ale po dłuższych sesjach zaczną odczuwać, że słuchawki nieco dociskają wierzch małżowiny. Producent raczej nie chciał zrobić na złość dorosłym graczom, ale daje do zrozumienia, że Cronos Riing to sprzęt dla młodszego grona odbiorców. Docenić można natomiast dobrą izolację dźwięków z zewnątrz. Nauszniki w sposób hermetyczny zamykają przestrzeń wokół uszu, dzięki czemu pozwalają kompletnie skupić się na muzyce lub grze.

Wracając do budowy nauszników, nadmienić należy jeszcze o dwóch istotnych elementach. Martwą naturę słuchawek ożywia wbudowane podświetlenie RGB, które aktywuje się od razu po podłączeniu ich do komputera. Światło wychodzi z okrągłych paneli na obudowie nauszników oraz ze smoczego logo Tt esports. Aktywuje się bez dodatkowego oprogramowania, lecz bez aplikacji dostępnej na stronie producenta nie będziemy mogli manualnie ustawić parametrów diod. A do wyboru jest kilka opcji, jak np. rodzaj animacji, jej prędkość, czy też definiowana paleta kolorów.

Jako, że Cronos Riing to headset nie mogło tu zabraknąć mikrofonu. Producent skrzętnie ukrył go w lewym nauszniku, udostępniając mu trochę przestrzeni w obudowie. Z pozoru wygląda niczym murena chowająca się wśród koralowców, zawsze przygotowana do ataku. Za sprawą elastycznej izolacji przewodu łączącego się z membraną mikrofonu, możemy odpowiednio dopasować jego odległość względem ust, a gdy nie jest potrzebny błyskawicznie go schowamy cofając go do środka nausznika.

         

Punkt ostatni, o którym jeszcze nie napisałem, to pozornie nieistotny przewód USB. W słuchawkach kosztujących ponad 200 zł należałoby oczekiwać solidnej plecionki, ale nie tym razem. Tutaj jest to standardowa izolacja gumowa. Sądząc po jej elastyczności powinna wytrzymać nie jeden nagły zryw i ocieranie o krawędź biurka. Co może ucieszy wielu użytkowników, niniejszy przewód oferuje więcej niż klasyczne 1,8 m. Ma on ponad 2 metry długości. Dodatkowo uzbrojony jest w pilot do regulacji kilku ustawień. Dostępne są łącznie 4 przyciski (przyciszanie, zgłośnienie, equalizer z 4 profilami dźwięków, tryb 7.1) i jeden suwak odpowiadający za wyłączanie mikrofonu.

                     

[nextpage title=”Praktyczne testy”]

Czas najwyższy na punkt kulminacyjny programu, czyli sprawdzenie możliwości słuchawek w bezpośrednim starciu z bitami dźwięków. Uzbrojeni w różne gatunki muzyczne i gry byliśmy przygotowani na pierwsze włożenie przewodu do gniazda USB.

Podświetlenie zaiskrzyło, komputer zadrżał, a z nauszników wydobył się cyfrowy głos… I nastał moment wielkiej konsternacji, bo z urządzenia kosztującego niemal 300 zł uchodził dźwięk tak płaski, jak z budżetowych wersji headsetów. Wszystkie progi od najniższego do najwyższego brzmiały jakby jednoliniowo – bas bez głębokości i z tępym dudnieniem, z kolei średnie i niskie tony bez wyraźnych odstępów. Dźwięk co prawda był czysty, pozbawiony trzasków nawet na wysokim poziomie głośności, ale w stosunku do różnorodności sygnału to było nieporozumienie. Aczkolwiek nie poddałem się od razu po odsłuchu kilku utworów, bo nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem.

Moja cierpliwość dość szybko opłaciła się. Po odpaleniu dedykowanej aplikacji w opcjach znalazłem equalizer i migiem na podstawie prób i błędów przesunąłem suwaki odpowiadające za różną częstotliwość. I cóż… dopiero po właściwej kalibracji muzyka brzmiała tak, jak powinna.

Basy przestały być nijakie, a z dużą swobodą wpadały w ucho. Od tej pory miały delikatne pieprznięcie, z charakterystycznym dla siebie rozprzestrzenianiem się po całej scenie. Dobrze komponowały się z wyższą warstwą dźwięków, nie odbierając im przestrzeni. Ręczna modyfikacja także wyszła na plus wysokim tonom podkreślając zaciągający wokal i instrumenty podążające za głównym rytmem.

W tworzeniu idealnego profilu dla dźwięków postanowiłem poszperać w pozostałych ustawieniach słuchawek. Mamy tu możliwość zmiany próbkowania dźwięku, które jest przydatne w odtwarzaniu wyższej jakości muzyki. Również znajdziemy wybieralne profile Xear pozwalające zmienić charakter konwertowanego sygnału audio – od zwiększenia wirtualizacji przestrzennej do wzmocnienia basów, wokalu i podziału w głośności tonów. Po przeanalizowaniu każdej z opcji doszedłem do wniosku, że pomocne w poprawie jakości są wyłącznie Audio Brilliant i Dynamic Bass, które nieznacznie oddzielają od siebie niskie i średnie tony, sprawiając tym samym, że są bardziej czytelne.

Co do opcji wirtualizacji przestrzennej 7.1 lepiej jej nie uruchamiać. Nie brzmi zbyt dobrze ani podczas odsłuchiwania utworów, ani też w trakcie grania. Faktycznie poszerza pole dźwięków i jako tako symuluje efekt odtwarzania z kilku głośników rozstawionych dookoła głowy, ale kompletnie psuje jakość dźwięku. W muzyce wokal znajduje się chyba blisko uszu, pierwszy plan instrumentów jest bardziej wysunięty, ale kosztem mniej wyraźnego tła, nadto dźwięki są generowane ze zbyt dużym echem i z podbitą warstwą tonacji wysokiej, co w praktyce oznacza piskliwość i nadmierną ostrość niektórych dźwięków.

Nie opłakujcie jednak braku wirtualizacji, bo nawet bez tego profilu membrany oferują dość porządną kierunkowość. W strzelankach dokładnie słychać skąd pochodzą strzały i kroki przeciwników, co znacznie ułatwia rozgrywkę. Tu jednak przyznam, że w tej materii Logitech w modelu Artemis i G633 odwalił lepszą robotę, bo w ich przypadku 7.1 naprawdę działa i ma się całkiem dobrze do jakości dźwięków.

Widoczne w menu sterowników opcje mikrofonu zachęciły nas do przetestowania także jego jakości. Próbkę nagrania udostępniamy poniżej do własnej analizy, jednakże nie oczekujcie nie wiadomo czego. W końcu to przystawka do słuchawek, a nie główne danie, więc sami wiecie… Po prostu spełnia swoją powinność w kwestii przechwytywania głosu.

[you tube=umhlWv3dNXY]

Pomijając wszelkie szumy, dość klarownie zapisuje sygnał, skupiając się na średnich tonach, delikatnie zniekształcając głos. Fajnym dodatkiem do mikrofonu jest funkcja przekonwertowania sygnału w 4 różnych profilach – pogrubienie głosu, kaczy pisk, zamiana głosu na męski lub damski. Aby to aktywować wystarczy przejść w sterownikach do ustawień Xear Magic Voice. Nada się idealnie chcąc sprawić komuś psikusa lub ubarwić filmy szykowane na Youtube.

[nextpage title=”Podsumowanie”]

Nadszedł czas odpowiedzieć na pytanie, czy słuchawki Tt esport Cronos Riing 7.1 RGB są dokładnie takie, jak są reklamowane. Ponieważ wiele w nich sprzeczności, nie powiedziałbym, że to najlepszy sprzęt dla gracza. Co od razu umniejsza ich klasę to konieczność ręcznego ustawienia profilu dźwięków. Bez tego brzmią bez wyrazu. Kiedy jednak spersonalizujemy  w sposób właściwy wszystkie częstotliwości sygnału, otrzymamy wysokiej jakości dźwięk z dużym podziałem miejsca dla basów, tonów średnich i wysokich.

Kontrowersyjny jest także poziom wygody podczas korzystania ze słuchawek. Osoby z mniejszymi uszami będą grać z dużym komfortem, ale w przypadku drugiej kategorii użytkowników o podobnych udogodnieniach nie ma mowy. Wnętrze poduszki ma niedopasowany kształt względem ludzkiej fizjonomii – z reguły mało kto ma idealnie okrągłe uszy, toteż niektórzy po czasie zorientują się, że nauszniki lekko opierają się na ich małżowinach. Ta sama sytuacja dotyczy automatycznej regulacji kabłąka, która wydaje się zbyt sztywna. Dlatego nie polecałbym tych słuchawek dla graczy o większych głowach.

Kolejną wtopą producenta jest przeciętna jakość trybu wirtualizacji przestrzennej 7.1. Ogólnie może i zwiększa płaszczyznę dźwięków, ale przy okazji psuje ich jakość odsłuchu. Należy unikać tej opcji, jak ognia, o ile zależy nam na naturalnym brzmieniu muzyki i dźwięków podczas rozgrywki.

I na tym chyba kończą się przykre słowa, a zaczynają pochlebstwa. Wyróżnić wśród zalet na pewno należy fajne oprogramowanie i łatwość konfiguracji ustawień, długi przewód, wytrzymałą konstrukcję i nienaganny design.

Zebrawszy to wszystko do kupy, moja ostateczna opinia powinna być raczej zrozumiała przez wszystkich. Cronos Riing 7.1 RGB nie są wyjątkowe. Słuchawki może i z kilkoma ciekawymi pomysłami, lecz także z paroma złymi rozwiązaniami. Więcej w nich cech odpowiadających amatorskim potrzebom, niż esportowego zacięcia.

Ocena: 6+/10

     

[pm]
+ świetna izolacja dźwięków z zewnątrz
+ wytrzymała konstrukcja
+ nienaganny design
+ długi przewód
+ dobra jakość dźwięku…
– …dopiero po kalibracji  
– przeciętny mikrofon
– okropny tryb 7.1
– mało wygodne dla osób o dużych głowach i uszach
[/pm]

[foogallery id=”8573″]

Źródło:

Bądź na bieżąco

Obserwuj GamingSociety.pl w Google News.

Grzegorz Rosa
Grzegorz Rosa
Redaktor, szef działów gry i audio

ZOSTAW ODPOWIEDŹ